— Piękny
dom, zaprosisz mnie do środka? — spytała wampirzyca, opierając się nonszalancko
o futrynę. Niewidzialna bariera działała niczym ściana, której nie była w
stanie przekroczyć.
— Co tu, u
diabła, robisz? — warknęła Agrona, która wyszła jej na powitanie. Była jeszcze
w pidżamie; poszła późno spać, ale uporczywe dobijanie się do drzwi zerwało ją
na nogi.
Rozważała
chwilę w bezruchu, po czym odsunęła się pod ścianę i gestem zaprosiła Isobel do
środka. Wampirzyca nie stanowiła dla niej żadnego zagrożenia i mogła zostać
wpuszczona do środka.
— Wejdź —
mruknęła i, nie czekając aż gość wypełni jej polecenie, poszła zaparzyć
herbaty.
Isobel
przekroczyła jedną nogą próg, dokładnie przyglądając się wejściu. Szturchnęła
czubkiem buta dywanik, przesuwając go. Zerknęła na sufit i ściany. Wówczas z
kuchni dobiegł do niej krzyk czarownicy:
— Żadnych
wampirzych pułapek. Jeszcze.
Weszła więc do
środka. Była pod wrażeniem uroku panującego w domu. Był stary, ale zadbany. Na
ścianach wisiały obrazy ulubionych malarzy Agrony. Salon, do którego wchodziło
się poprzez szeroki łuk, był urządzony w stylu art nouveau. Pełno było w nim
palm i innych egzotycznych roślin, sięgających aż do sufitu. Stały głównie przy
oknach, stanowiących właściwie przeszkloną ścianę, przez którą widoczny był
urokliwy taras, otoczony niskim, marmurowym murem.
Isobel
otworzyła szeroko usta. Była pod wrażeniem gustu czarownicy. Usiadła na
kremowej sofie, której drewniane wykończenia zdobione były wijącymi się wężami.
Sama co prawda nie żyła w dziewiętnastym wieku, ale czuła, jakby cofnęła się w
czasie. Bajkowy wręcz efekt został spotęgowany, kiedy na przeszklonej,
zdobionej ławie wiedźma postawiła urocze, złocone filiżanki.
— Uwiłaś
gniazdko na dłużej, czyż nie?
Agrona,
sącząc gorący napar, odpowiedziała wampirzycy delikatnie formującym się
uśmiechem.
— Liście
malin z odrobiną krwawnika — poinformowała. — Po co przyjechałaś?
Isobel
westchnęła teatralnie, zakładając nogę na nogę.
— Czyż nie
mogę odwiedzić mojej przyjaciółki w nowym mieście?
Wiedźma
przewróciła oczami, słysząc przesłodzony ton wampirzycy i ściągnęła brwi. W
ułamek sekundy Isobel upuściła bezwładnie filiżankę, która rozbryzgała się na
dywanie, zwilżając go ziołowym naparem. Pochyliła się, czując nieopisany ból,
pisk i ciśnienie uderzające jej do głowy.
— Artefakt…
— wyjąkała szybko. Ból minął. — John potrzebował wynalazku, musiałam go zdobyć.
To jedyny sposób…
Agrona upiła
łyk naparu, nie odrywając wzroku od wampirzycy i dając jej tym samym znak, że
oczekuje dokładniejszych informacji.
— Nie chcę
takiego życia dla Eleny… Zrozum. — W oczach wampirzycy zalśniły łzy. Było to
wyjątkowe zjawisko, którego wiedźma się nie spodziewała. Isobel zawsze wydawała
się wypruta z uczuć, silna i bezwzględna. Znakomicie grała swoją rolę,
skrywając uczucia w głębi siebie. Najwidoczniej po spotkaniu z córką wszelkie
iluzje roztrzaskały się. Ona jednak wciąż musiała robić dobrą minę do zlej gry.
— Isobel, to
ty zrozum! Elena to nie Katerina.
— To nie
skończy się dobrze.
Czarownica
westchnęła ciężko, widząc, jak rozterki targają wampirzycą. Poprzednia noc była
dla niej dość pracowita, ale dzięki temu była pewna swego.
— Oni
obydwoje ją kochają. Historia się powtarza. — Isobel zaszlochała cicho.
Wiedziała, że plan, jaki uknuła, zrani jej córkę. Była świadoma, że Elena jej
nigdy nie wybaczy, nigdy nie pokocha, ale też nigdy nie zrozumie, dlaczego tak
się stało. Mimo wszystko to było najlepsze wyjście. Wszyscy to wiedzieli.
— Hej,
pamiętasz naszą umowę? — zagadnęła Agrona, opierając dłoń na ramieniu
wampirzycy. Ta pokiwała ze smutkiem głową, a w głębi duszy poczuła, jak
nadzieja na lepsze rozwiązanie powraca.
— Ty
pomożesz mnie, ja pomogę tobie — powtórzyła słowa obietnicy, wspominając tamten
wieczór.
Namierzenie
potężnej i wiekowej czarownicy było trudne. Jeszcze trudniejsze było
odnalezienie takiej, której można było dać coś, za co chciała zaoferować pomoc.
Taka właśnie była Agrona. Obiecała, że zadba o dobro Eleny, o jej lepszy byt i
szczęście. W zamian chciała niewiele, zaledwie jeden drobny artefakt.
— A teraz
powiedz mi, gdzie, u diabła, znajdę labradoryt — warknęła wiedźma, odstawiwszy
pustą filiżankę. Wstała i przeszła kilkakrotnie salon, przyglądając się wciąż
roztrzęsionej wampirzycy.
— Złóż
śmiertelną przysięgę — zażądała nagle, podnosząc wzrok z podłogi. Jej mina
stała się zacięta, a ton nieznoszący sprzeciwu. Mogła być słabą, młodą
wampirzycą, ale potrafiła dokopać się do najstarszych i najbardziej skrywanych
informacji, co niejednokrotnie dawało jej przewagę.
Agrona na
moment zbladła i zamarła. Musiała przyznać, że Isobel była świetna, co jednak
nie znaczyło, że ona miała być gorsza.
— Skąd… —
zaczęła, grając na zwłokę. Śmiertelna przysięga była starym rytuałem, który
można było zawrzeć jedynie z czarownicą. Wymagała zmieszania krwi obu stron i
specjalnej inkantacji. Kiedy jedna ze stron nie wywiązywała się z umowy – a
były to zazwyczaj czarownice, które po otrzymaniu swego nie zamierzały dać nic
od siebie – umierała w mękach. Jednak
aby uniknąć sytuacji, w których śmiertelnicy nadużywali tej możliwości,
czarownice w tajemnym porozumieniu wieki temu spaliły wszystkie zwoje na temat
tego rytuału i od tamtej pory zawierały takie przysięgi tylko dla własnej
korzyści. Agrona nie miała pojęcia, skąd Isobel dowiedziała się o tym sposobie
i zaniepokoiło ją to.
— Złóż
śmiertelną przysięgę — powtórzyła. — Przyrzeknij mi, że będziesz dbać o moją córkę.
— Wampirzyca wstała, czując przypływ sił. Stała się jeszcze pewniejsza, widząc
jak cień przerażenia przemknął przez twarz czarownicy. Nie trwało to jednak
długo.
W mgnieniu
oka opadła z powrotem na kanapę, rzucona siłą wiedźmy. Nie mogła nawet kiwnąć
palcem, została sparaliżowana. Agrona pochyliła się nad nią, a kosmyki jej
ciemnych włosów musnęły policzki Isobel. Niematerialne szpony zacisnęły się na
gardle wampirzycy, dusząc ją.
— Ty głupia,
naiwna gówniaro — warknęła czarownica. Jej twarz była na tyle blisko, że mogła
dostrzec pory na skórze kobiety i poczuć jej miętowy oddech. — Możesz podpisać
ze mną cyrograf. Możesz mi oddać swoją duszę, swoje ciało, ale ja i tak nie
oddam ci swojego życia. Myślisz, że jesteś sprytna. Jesteś. Ale ja jestem
sprytniejsza, nie zapominaj o tym.
Puściła ją. Isobel
niemal zachłysnęła się haustem powietrza, jakiego nabrała do płuc. Przesadziła.
Była zdesperowana, ale rozzłościła wiedźmę. Tego popołudnia straciła wszelkie
szanse na dojście do porozumienia.
Kiedy się
uspokoiła, wstała i skierowała się do wyjścia. Skapitulowała. Chcąc jednak
zaskarbić sobie szybkie wybaczenie, wyszeptała Agronie na ucho wskazówkę, gdzie
szukać labradorytu. Twarz czarownicy rozpromieniła się triumfalnym uśmiechem.
Damon sączył
whisky w półleżącej pozycji na kanapie, patrząc w bliżej nieokreślony punkt. Wciąż
nie mógł uwierzyć, że Isobel tak po prostu powiedziała wszystkim o jego
uczuciach względem Eleny. Zaczął autentycznie żałować, że ją przemienił. Miał
być tym złym. Tym, który nie ma uczuć, który gardzi wszystkimi wkoło. Tak miało
być bezpieczniej, łatwiej. Żadnych zawodów, złamanych serc, uczuć… Wszyscy
nienawidzili jego, a on nienawidził wszystkich.
Tak w
istocie było. Wszyscy go nienawidzili, nie miał przyjaciół i nie musiał się
nikim przejmować. Był wolnym strzelcem, bez czułych punktów, bez możliwości do
zranienia. Poza Eleną, rzecz jasna. Tkwił w tym chorym trójkącie, zakochany
nieszczęśliwie w dziewczynie brata. Cieszył się ich szczęściem. Kochał ich
oboje, a jego serce jednocześnie radowało się i krwawiło, gdy widział ich
razem. Chciał dla niej jak najlepiej. Chciał ją chronić.
Do salonu
wpadł Stefan. Miał tę minę, której Damon tak nienawidził. Poważną, zaciętą,
żenującą.
— Musimy
pogadać — wypalił wampir, jak zwykle bez powitania i zbędnych wstępów.
Damon
przewrócił oczami, ciężko wzdychając.
— Witaj,
bracie. Też mam się świetnie. Jak widać, nie pytaj.
Wypił do dna
zawartość szklanki i w mgnieniu oka napełnił ją ponownie. Z hukiem odstawił
butelkę i wstał, by zatoczyć koło wokół kanapy. Obdarował zdenerwowanego Stefana
serdecznym, sztucznym uśmiechem.
Stefan wręcz
się gotował. Domyślał się tego od pewnego czasu, ale kiedy kości zostały
rzucone, musiał zareagować. Nie mógł na to pozwolić. Ani ze względu na Elenę,
ani nawet na siebie. Nie chciał, by historia się powtórzyła i nie chciał tym
razem z nikim dzielić się ukochaną. Nawet z bratem.
— Zapomnij o
tym — rzucił. Damon udawał, że nie wie, o czym mówi, co dodatkowo go
rozzłościło. — Nie pozwolę na to po raz drugi. Elena kocha mnie. Elena jest
moją dziewczyną. Pamiętaj o tym. Przykro mi.
Wyszedł,
jednak z oddali usłyszał ostrzeżenie brata, które spowodowało, że wrócił do
salonu.
— Możesz
powtórzyć? — Nie dowierzał.
— W mieście
pojawiła się potężna wiedźma. — Damon wzruszył ramionami, jakby informacja ta
absolutnie go nie wzruszała.
— Skąd
wiesz?
Stefan w
ułamek sekundy z wściekłego stał się bardziej zaskoczony i przejęty. W każdym
wydarzeniu, w każdej nowej osobie widział potencjalnego wroga, zagrożenie dla
jego ukochanej Eleny. Damon prychnął, nonszalancko opierając się o brzeg
kominka. Dłonią, w której nie trzymał szklanki, ujął pogrzebacz i zaczął nim
dłubać w płomieniach i popiele.
— Damon! —
ponaglił go Stefan, zniecierpliwiony ignorancką postawą brata.
—
Zaatakowała mnie wczoraj. Bolało — podsumował wampir, wspominając minioną noc. —
Miałem okazję na prawdziwą ucztę, a zamiast tego zostało mi spieranie śladów trawy
z koszuli. Nie wiedziałem, że tak ciężko schodzą!
Stefanowi
było zdecydowanie mniej do śmiechu. Obawiał się, że czarownica może działać w
porozumieniu z jednym z ich wrogów. Może z którymś z Pierwotnych? Może z Katherine,
która wciąż szukała zemsty i sposobu na pozbycie się Eleny? A może z kimś, kto
dopiero się ujawni? Dostawał czasem białej gorączki, gdy myślał, ile złego
przydarzyło się tej dziewczynie, odkąd pojawił się w jej życiu. Czasami
rozważał nawet, by odejść, by zniknąć z jej świata i zabrać wszystkie
nadnaturalne stworzenia, które kręciły się wokół niej. Zbyt wiele bólu i
śmierci kosztował ich ten związek.
— Mówiła
coś? Czego chce, kim jest? Dlaczego cię w ogóle zaatakowała?
Damon
przewrócił oczami, słysząc pierwszą falę pytań swojego brata. Rozumiał, że
martwił się o Elenę. Sam się o nią martwił, może nawet bardziej.
— Uspokój
się. Nic nie wiem. Prawdopodobnie dlatego, że planowałem sobie zrobić z niej
kolację.
Stefan
przeklął pod nosem i wyszedł z pomieszczenia, machnąwszy ręką na brata. Postanowił
sam rozwikłać tę zagadkę i odnaleźć nowo przybyłą czarownicę, nim ona odnajdzie
ich.
Mystic Grill
ponownie był oblegany przez ludzi. Przychodzili tam po pracy, by odpocząć, po
szkole, by coś przekąsić lub – jak Agrona – by obserwować. Po spędzeniu kilku
godzin w lokalnej bibliotece na szukaniu jakiegokolwiek tropu, postanowiła
usiąść w tym hałaśliwym miejscu, by dalej wcielać w życie swój niebanalny plan.
Ben krzątał
się za barem, ale na jej widok zamarł na chwilę i szczerze się rozpromienił. Nawet
nie dlatego, że polubił nową mieszkankę Mystic Falls, ale poprzedniego wieczora
zostawiła naprawdę godny podziwu napiwek. Miał cichą nadzieję że, poza miłym
towarzystwem, tego wieczora również zostanie wyróżniony.
— Kogóż ja
znów widzę! — uśmiechnął się, wywołując Agronę już od progu. Tym razem
wyglądała mniej obco – nie miała już kapelusza, który skrywał jej twarz, choć
wciąż ubrana była elegancko i seksownie, jakby uciekła z jakiejś korporacji
modowej.
Jego krzyk
spowodował, że wiele oczu zwróciło się w stronę wejścia, by odkryć, na czyj
widok cieszy się barman. Agrona machnęła chłopakowi ręką i podeszła do baru, po
drodze mierząc się spojrzeniami z niektórymi mieszkańcami. Kątem oka szukała
jednej, specjalnej osoby.
— To samo,
co wczoraj? — Usłyszała. Kiwnęła głową i usiadła przy kontuarze.
Ręce Bena
nieco trzęsły się. Wydawał się rozkojarzony, a jego wzrok błądził gdzieś po
sali. Kiedy Agrona podążyła za jego spojrzeniem, dostrzegła pożądany przez
siebie obiekt.
— Podoba ci
się? — zagadnęła barmana.
— Nie wiem o
czym mówisz. — Szybko odwrócił się i zaczął majstrować przy ekspresie do kawy.
Czarownica zaśmiała się cicho, widząc jak speszyła młodzika.
— Mogę z nią
porozmawiać, jeśli chcesz. Wiesz, my kobiety… — zaczęła, a w tym samym momencie
tuż obok jej ramienia pojawiła się dziewczyna, o której była mowa.
— Cześć,
Bonnie — wyjąkał Ben. Nastolatka odpowiedziała mu radosnym, szczerym uśmiechem.
Nie trzeba było być ekspertem, by widzieć, jak bardzo podobał jej się barman.
— Chciałam…
Chciałam zapytać, co z dzisiaj.
Młoda Bonnie
wyglądała na podekscytowaną i lekko speszoną.
Agrona,
chcąc poprawić włosy, szturchnęła lekko dziewczynę, na co ta zareagowała dość
gwałtownie. Podskoczyła, wbijając zaskoczone spojrzenie w Agronę i zamarła na
kilka sekund. Wiedźmaie to wystarczyło.
— Bonnie,
wszystko w porządku? — zaniepokoił się Ben. — To… to Agrona. Przeprowadziła się
wczoraj do Mystic Falls — przedstawił. Agrona nie mogła przepuścić takiej
okazji i wyciągnęła rękę do młodej czarownicy, choć pierwszy kontakt fizyczny
już nawiązały i był to czysto kulturalny gest.
— Miło mi
cię poznać, Bonnie. Jestem Agrona Rhiannon — przedstawiła się, wstając ze
stołka.
— B… Bonnie
Bennet. Przepraszam na moment — wydukała szybko i uciekła, znikając za drzwiami
toalety.
— Co jej się
stało? — zdziwił się barman. Agrona teatralnie przewróciła oczami. Chcąc
załagodzić sytuację, rzuciła szybko:
— Nie
odpowiedziałeś jej na zaproszenie…
Bonnie była
lekko roztrzęsiona. Po dotknięciu tej kobiety poczuła coś dziwnego. Magicznego.
Czy była czarownicą, tak jak ona? Dlaczego przybyła do Mystic Falls? Dlaczego tak
wiele nadnaturalnych stworzeń coraz częściej pojawiało się w ich spokojnym
miasteczku?
Nastolatka
oparła się o umywalkę, usiłując się uspokoić. Musiała koniecznie porozmawiać z
tą kobietą. Może potrafiłaby odpowiedzieć jej na nurtujące ją pytania? Wyglądała
na starszą, doświadczoną. Nie mogła nie spróbować.
Okazja
przyszła do Bonnie sama. Agrona weszła do damskiej toalety i zatrzasnęła za
sobą drzwi.
— Wybacz,
nie chciałam cię przestraszyć… Bonnie.
— Nie, to…
To moja wina. Nie przywykłam jeszcze do… Mogę cię o coś spytać?
Agrona
uśmiechnęła się, patrząc na nastolatkę z politowaniem. Uprzedziła jej pytanie:
— Tak,
jestem czarownicą tak jak ty.
Bonnie
odetchnęła z ulgą.
— Ben mówił,
że przeprowadziłaś się do Mystic Falls. Czy to znaczy, że… zostajesz tu na
dłużej?
— Spokojnie,
mała Bonnie. Będziemy miały mnóstwo czasu na rozmowy i wyjaśnienia.
Agrona miała
ciepły, miły ton głosu. Wzbudziła w Bonnie pełne zaufanie. Była czarownicą.
Babcia Bonnie powtarzała, że czarownice mają dbać o balans i harmonię. Wobec
tego Agrona nie mogła stanowić dla nich zagrożenia. Jeśli tylko nie
współpracowała z żadnym złym wampirem.
— Trzymaj —
powiedziała wiedźma i podała nastolatce bransoletę, którą zdjęła ze swojego nadgarstka.
Była ona wykonana z polerowanych, onyksowych perełek i zawieszona na łańcuszku
z białego złota. Nim Bonnie zaczęła protestować, Agrona dodała: — Onyks jest
symbolem mocy, dodaje siłę i odwagę swojemu właścicielowi. Ponieważ należał
niegdyś do mnie, pozwoli ci się ze mną połączyć. Widzę, że jesteś zagubiona.
Pozwól sobie pomóc. — Uśmiechnęła się ciepło, otaczając dłonie nastolatki
smukłymi palcami i zaciskając je na biżuterii.
— Rany…
Dziękuję. Uznaję to za zaproszenie do kolejnego spotkania, bym mogła ci to
oddać.
— Wracaj do
przyjaciółek. Niebawem się spotkamy.
Bonnie wręcz
promieniała. Agrona sprawiała wrażenie godnej zaufania, dobrej i doświadczonej
czarownicy. Była pełna ciepła, jak jej babcia. Skoro zamieszkała w Mystic
Falls, rzeczywiście miały jeszcze mnóstwo czasu dla siebie. Nastolatka miała
nadzieję, że kobieta wiele jej wytłumaczy i ją nauczy. Nie miała nikogo, ojciec
nie chciał jej słuchać, a babcia… poświęciła się dla ich dobra.
Młoda
czarownica posmutniała na wspomnienie śmierci seniorki. Dygnęła lekko i
pożegnawszy Agronę, wyszła z toalety, ocierając opuszkiem palca nieśmiałą łzę w
kąciku oka.
Po jej
wyjściu, Agrona spojrzała na swe odbicie w lustrze. Na jej twarzy zagościł
triumfalny uśmiech, ponownie tego dnia. Dopięła swego. Poznała młodą czarownicę
i zdobyła jej zaufanie. Czuła, że miała ją w garści i nie musiała w to wkładać
zbyt wiele wysiłku. Bonnie była zagubiona i słaba. Choć nieufna, stawała się
zupełnie naiwna, kiedy chodziło o czarownice i osoby, które mogłyby pomóc jej
zrozumieć samą siebie. To było asem w rękawie Agrony.
Hej!
OdpowiedzUsuńPostanowiłam spróbować z Pamiętnikami i dałam im szansę, póki co jakoś specjalnie mnie nie zachwyciły, za dużo rzeczy do przewidzenia, kłopoty sercowe nastolatków z dodatkiem fantasy i Damon, który przypomina mi klauna, próbującego być strasznym. Czuję wręcz wodę z mózgu, ale nie powiem, że dobry serial do pośmiania się z głupoty i do relaksu od nauki, więc dam mu szansę i obejrzę pierwszy sezon. Może jednak będzie w tym coś głębszego. :P Jednak wróćmy do rzeczywistości. Na początek mam małą uwagę, a wiem, że lepiej o tym powiedzieć wcześniej, żeby to się nie ciągnęło dalej. Za często używasz różnych odmian "być", warto tego unikać i używać innych czasowników. ;) A teraz przejdźmy dalej. Zastanawia mnie ta bariera. Ona będzie jakoś wytłumaczona w serialu czy po prostu tak ją wprowadzili? Wiem, że to takie głupie pytanie, ale po prostu mnie zaciekawiła i nie wiem, czy warto szukać czegoś na własną rękę. Co do Isobel to byłam święcie przekonana, że jest ona starsza i z łatwością wykorzysta Agronę lub trochę się nią zabawi, a tutaj poniosła już taką porażkę na samym wstępie. Zastanawia mnie do czego ta wiedźma może być jeszcze zdolna, bo podejrzewam, że nie pokazała jeszcze wszystkiego. No i po co jej Bonnie? Jeśli zamierza się bawić fantastyczną trójką, to będę wielce zadowolona. Damon jest obrzydliwy, Stefan żałosny, a Elena zahacza o Mery Sue, tylko Bonnie u mnie ma plusa, ale może się to zmieni. :D Przepraszam, nie będę już narzekać, bo nie ważne jak odbieram serial, to Twoje opowiadanie i Twoja postać mi się podobają i jestem przekonana, że na pewno mnie czymś tu zaskoczysz. Ta kobieta nie wydaje się być taką złą na siłę, i rzeczywiście coś knuje. Za mało wiem o wiedźmach, chcę więcej! To naprawdę Agrona spacerowała wtedy po lesie? Coś z tym miejscem jest nie tak, za dużo się tam dzieje.
Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej! :)
Witaj. :)
UsuńTak, jak pisałam, początek jest straszny, jednak ja z czasem się przekonałam. Nie jest to może najambitniejszy serial, wiadomo, ale mi przypadł do gustu, kiedy odsunęli nieco na bok losy świętej trójki. Ale są gusta i guściki. Myślę, że jeśli dotrwasz do końca sezonu to będzie idealny moment na podjęcie decyzji, czy męczyć się dalej, czy dać sobie spokój.
Co do Twojego spostrzeżenia o czasowniku, dziękuję. Moim największym problemem są chyba właśnie powtórzenia i zawsze gdzieś mi się przemkną(?). Postaram się zwrócić na to większą uwagę.
Bariera jest jednym z ludowych podań w kwestii wampirów (jak drewniany kołek czy słońce, które zabija) i pojawiła się w paru innych filmach/książkach. Chodzi w niej o to, że wampir nie może wejść do domu/mieszkania śmiertelnika dopóki nie zostanie oficjalnie zaproszony do środka. Wiedźma teoretycznie jest śmiertelna, więc jej dom jest "chroniony".
Isobel została przemieniona przez Damona, zaledwie kilka lat wstecz. Aczkolwiek jest wyjątkowo bystra i dociekliwa, mistrzyni researchu. Jako człowiek dokopała się do podań o wampirach i odszukała kilku jej przedstawicieli, prosząc o przemienienie w wampirzycę.
Nie mogę oczywiście zdradzić na tym etapie, do czego Agrona potrzebuje Bonnie. ;) Powiem tylko tyle, że co dwie wiedźmy, to nie jedna. xD
Nie tak jest z całym Mystic Falls, które zrzesza wszystkie nadnaturalne stworzenia, przez co okoliczny las jest notorycznie nawiedzany.
Dziękuję Ci za komentarz i czekam na nowość u Ciebie!
Pozdrawiam. :)
Pożyjemy, zobaczymy. Jest jakaś możliwość, że zmienię zdanie, ale zapewne i tak nie dotrwam do końca 7(?) sezonu, bo jeszcze mi się nie zdarzyło, abym cały serial do końca obejrzała, omijając Przygody Merlina. Jednak kto wie, póki co mnie odstresowuje. :)
UsuńGdybym sama nie robiła takich błędów, to pewnie bym nie zauważyła. Jakoś tak mam, że jak już się wyczulam na coś w swoich pisaninach to potem wszędzie tego wyszukuje. :P
Dziękuję za wytłumaczenie. Jestem trochę pogubiona, bo w każdym innym serialu wampiry przedstawiane są różnie, czasami zahaczają o podania, a czasami dodają coś od siebie, więc już nie wiedziałam, do czego podłączyć tę barierę, chociaż w głowie mi świtało, że gdzieś to już widziałam/słyszałam.
Wytrzymam, postaram się, ale nie ukrywam, że ciekawość mnie zżera. Coś czuję, że Bonnie może się nieźle wkopać.
Hej. Jak zwykle świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńChyba jestem nie w temacie z Eleną, Stefanem i Damonem. Nie lubiłam nigdy pamiętników wampirów wiec nie wiem o co chodzi. Mimo wszystko podoba mi się twoja historia i czekam na kolejne :*
Czekam na next i zapraszam do siebie :****
http://fantasylovee.blogspot.com/?m=1
Hej. Jak zwykle świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńChyba jestem nie w temacie z Eleną, Stefanem i Damonem. Nie lubiłam nigdy pamiętników wampirów wiec nie wiem o co chodzi. Mimo wszystko podoba mi się twoja historia i czekam na kolejne :*
Czekam na next i zapraszam do siebie :****
O jaki długi, piękny rozdział! Aż mi się milutko czytało! Teraz jest już jasne w jakim konkretnie czasie rozgrywa się akcja i cieszę się, że to akurat w tym momencie życia Eleny. Przyznam cicho, że to był mój ulubiony sezon ...
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału, to bardzo podoba mi się, jak kreujesz Damona- takiego go uwielbiam! Poza tym świetnie weszłaś w rolę młodej, przestraszonej, ufającej każdemu, kogo spotka Bonnie. Taka była, zanim stała się zbyt pewna siebie i silna.
Argona...ach ta Argona, jaka cudowną postacią jest! Tak oryginalną, tak lekką, a zarazem tajemniczą. Nie potrafię ująć w słowa tego, co mam na myśli, ale wiedz, że są to same komplementy!
Byłam zaskoczona, że wampirzycą, która wysłała Argonę do Mystic Falls jest Isobel, nigdy jej nie lubiłam. No i nigdy nie uważałam, że mogłaby być jakąkolwiek matką, a co dopiero matką Eleny ...
No dobrze, to już wszystko wiesz- rozdział znakomity, czekam na więcej!
Pozdrawiam ciepło, Dora
morderous-family.blogspot.com
Bardzo się cieszę, że udało mi się prawidłowo oddać charaktery kanonicznych postaci. Dziękuję Ci za komentarz i ciepłe słowa. :)
UsuńPozdrawiam!
Hej, postanowiłam, że będę komentować każdy rozdział z osobna :).
OdpowiedzUsuńWłaśnie zdałam sobie sprawę, że nawet nie zauważyłam, a dotarłam na sam koniec. Kurczę, wciąga! Co do Damona i Stephana, podobała mi się ich rozmowa w salonie, dobrze oddałaś ich charaktery. Za Isobel nigdy nie przepadałam, choć rola aktorki nie była zbyt długa. Tu jednak pojawiają się we mnie jakieś zalążki sympatii co do tej wampirzycy.
"— Złóż śmiertelną przysięgę — " - zajechało mi trochę Przysięgą Wieczystą :D.
"Agrona, sącząc gorący napar, odpowiedziała wampirzycy delikatnie formującym się uśmiechem. [...] W ułamek (a nie w "ułamku"?)sekundy Isobel upuściła bezwładnie filiżankę, która rozbryzgała się na dywanie, zwilżając go ziołowym naparem." - według mnie trochę za dużo tego napary. Tzn. już po pierwszym razie jakoś gryzło, a chwilę później znowu się pojawia.
Mam też problem z charakterem Bonnie. To fakt, że kiedy odkrywała swoje moce, była trochę zagubiona etc. etc., ale taka ufna, przestraszona niczym ptaszek? Nie kupuję tego.
Agrona to ciekawa postać. Ma ten swój szatański plan i usilnie go realizuje. Szkoda tylko, że już wiem, po co jej ten labradoryt :(. W jej przypadku nie rozumiem jednej rzeczy. Wiedźmy nie były nieśmiertelne. Nie wiem, czy będziesz to potem wyjaśniać albo zmieniłaś kanon na swoje potrzeby, ale mam nadzieję, że się tego dowiem. Podobają mi się Twoje opisy (np. wnętrza domu Agrony).
A i tak się zastanawiałam, szukasz czytelników raczej wśród znawców serii? Na szczęście, obejrzałam wszystkie odcinki, bo w przeciwnym razie nie ogarnęłabym niektórych nazwy :D.
Teraz już lecę spać, jutro biorę się za kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Poprawię zasugerowane przez Ciebie potknięcia. :)
UsuńJestem dopiero na 3. sezonie, natomiast gdzieś wyczytałam, że wiedźmy żyją również bardzo długo, zresztą Stefan miał przyjaciółkę czarownicę, którą spotkał po okołu stu latach, toteż przyjęłam, że mogą żyć długo, a dlaczego - wyjaśnię w przyszłości.
Większość chyba mniej więcej ogarnia kanon, staram się tłumaczyć poszczególne zagadnienia, a jeśli jest coś niejasne, proszę o informację, postaram się coś z tym zrobić. :)
Czy dobrze zrozumiałam, że to Damon zabił tą kobietę z poprzedniego rozdziału która utknęła na drodze? i to Agrona przeszkodziła mu w zabiciu tych dwóch nadjeżdżających mężczyzn?
OdpowiedzUsuńPodobała mi się rozmowa wiedźmy z wampirzycą Isobel, takie starcie dwóch sił nadprzyrodzonych :)
Sądząc po wcześniejszych komentarzach blog jest inspirowany Pamiętnikami Wampirów, mimo iż lubię tą tematykę to jakoś nie podrodze ni było z tą książką, ale może to i dobrze bo mam teraz frajdę z czytania twojego bloga :)
Ciekawi mnie wątek Stefana i Eleny, no i Damona.
Wybacz krótki komentarz, ale już padam po pracy, jutro znów cię odwiedzę ;0
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Tak, mowa była o Damonie i Agronie. Książki Pamiętniki Wampirów nie czytałam, prawdę mówiąc dopóki nie zaczęłam grzebać o serialu, do którego zaczęłam pisać fanfika, nawet nie wiedziałam, że jest książka. ;) Cieszę się, że blog Ci przypadł do gustu. :)
UsuńA jednak jest Stefan... Trudno, przeboleję. Muszę ci jeszcze powiedzieć, że masz śliczny szablon. Taki prosty, ale ma coś w sobie.
OdpowiedzUsuńIsobel... też ją kojarzę z serialu, ale jakoś mi się z Alarikiem kojarzy. Poprawnie?
Damon - czy on ciągle się będzie się kochał w Elenie? Nie lubię trójkątów, ale tutaj raczej mi chodzi o to, że jest mi go żal. Mógłby sobie znaleźć kogoś innego - nie mówię tu o Katerine. Stefan - pojawił się na chwilę i pokazał całą swoją osobowość. Wiem, że obejrzałam tylko jeden sezon i nie mam prawa się o nim tak wyrażać, ale nie lubię faceta. W swoim opowiadaniu możesz z nim zrobić co chcesz, więc nie powinnam mieć uprzedzeń.
Podoba mi się postać Argony. Kogoś takiego tutaj brakowało. Potężna, stanowcza, inteligentna, sprytna, zaczynająca własną grę. O co jej właściwie chodzi? Ach, jest jeszcze jedna sprawa. Myślałam, że czarownicą w prologu była Argona. Ale ona miała białe włosy... Czy czarownice mogą sobie tak zmieniać kolory?
Dzisiaj już raczej nic nie przeczytam dalej, ale wkrótce tu wrócę. Chcę jeszcze powiedzieć, że piszesz bardzo dobrze, choć pewnie już to wiesz. Łatwo się czyta, przyjemnie, a długość rozdziału jest idealna.
Pozdrawiam,
Mentrix
Tak, Isobel była żoną Alarica.
UsuńOczywiście nie mogę zdradzić za wiele, ale myślę, że sytuacja, w jakiej znajdzie się Damon, spodoba Ci się. Jak pisałam, sama również nie przepadam za Stefanem i Eleną, jestem na czwartym sezonie serialu i podobnie jak Ty wkurzam się, że Damon w tym chorym trójkącie zawsze jest pokrzywdzony i nikt nie liczy się z jego uczuciami.
Kolor włosów z czasem wyjaśnię, ale tak, to była Agrona.
Dziękuję Ci za miłe słowa, wkrótce do Ciebie zajrzę, teraz dodam do linków, by znów nie zgubić Twojego opka.
Pozdrawiam cieplutko!