Na parkingu
po przeciwnej stronie ulicy zatrzymał się lśniący Dodge Charger z 1969 roku. Po
wydaniu ostatniego gardłowego warkotu silnik zgasł, a z pojazdu wysiadła młoda
kobieta w czarnym kapeluszu, przywodzącym na myśl lata 70. Rozejrzawszy się
dokoła, przeszła przez jezdnię i spojrzała na szyld widniejący nad wejściem do budynku
o bladozielonej elewacji. „Mystic Grill” – powtórzyła w myślach i pozostała jeszcze
chwilę w bezruchu, wodząc wzrokiem po okolicy.
Było późne
popołudnie, co skutkowało sporą ilością osób przebywających w barze. Barman
krzątał się za ladą, polewając drinki i rozmawiając z niektórymi klientami.
Mystic Falls było niewielkim miasteczkiem, w którym większość mieszkańców
doskonale się znała. Dla kogoś, kto przyjechał z dużego miasta, w którym
wszędzie pozostawało się właściwie anonimowym, zjawisko zachodzące w Mystic
Grill mogło wydawać się naprawdę wyjątkowe. Ludzie, wchodząc do środka, witali
się z sąsiadami, współpracownikami, mijając się zamieniali ze sobą słówko lub
dwa, obdarowywali się uśmiechami.
Kobieta w kapeluszu
przemierzyła bar, nie powstrzymując naturalnych kocich ruchów podczas
chodzenia, po czym zatrzymała się przy kontuarze i omiotła wzrokiem niewielką
część pomieszczenia, starając się w miarę możliwości skryć twarz pod rondem
kapelusza. Obserwację przerwał głos mężczyzny.
— Pierwszy
raz w Mystic Falls? — zagadnął, polerując szmatką szklankę. Był młody, prawdopodobnie
chodził jeszcze do szkoły średniej. Spoglądał na nieznajomą nienachlanym, lecz
ciekawym spojrzeniem.
Kobieta
odwróciła się i usiadła na stołku. Uniosła lekko głowę, a barman przez ułamek
sekundy mógł dostrzec błysk jej oczu w cieniu ronda. Tuż po tym zdjęła kapelusz
i odkładając go obok siebie, oparła się o blat.
— Jestem
spragniona i zmęczona po podróży, ugość mnie Bourbonem z lodem — westchnęła i
posłała chłopcu wdzięczny uśmiech. Dopiero wówczas mógł dostrzec jej twarz i
niemal czarne oczy, jak gdyby nie miały tęczówek. Z pewnością była trochę
starsza, nie musiał pytać, czy skończyła dwadzieścia jeden lat, wyglądała na
około dwadzieścia pięć.
Postawił z hukiem
szklankę z grubym dnem, wypełnioną do połowy kostkami lodu i nalał do niej
bursztynowego płynu.
— Mmm, ambrozja
— zamruczała nieznajoma, gdy zwilżyła usta wysokoprocentowym trunkiem.
— To skąd
przyjechałaś? — zagadnął chłopak z oddali, obsługując innego klienta. Kobieta
uniosła do góry brew, jakby była nieco zaskoczona ciekawością i otwartością
barmana.
— Spytaj
prędzej, skąd nie przyjechałam. — Puściła mu oczko i na raz wypiła całego
drinka. Położyła dziesięciodolarowy banknot na ladzie i już miała wstać, jednak
zamarła na chwilę w miejscu, jakby zobaczyła ducha. Odwróciła się w kierunku
wejścia i dostrzegła trzy młode dziewczyny, które roześmiane wkroczyły do
Mystic Grill. Przyglądała im się przez chwilę, jakby nie dowierzając. Nie
przypuszczała, że jej wampirza znajoma mówiła prawdę.
— Wszystko w
porządku? — zagaił barman.
— Um, tak… —
ocknęła się. — Polej mi jeszcze jednego.
— Tylko,
jeśli zdradzisz mi, do kogo przyjechałaś. — Chłopak oparł się o ladę i spojrzał
nieznajomej prosto w oczy, uśmiechając się przyjaźnie. W Mystic Falls każda
nowa osoba była ciekawostką, a w jego zawodzie poznawanie obcych było na
porządku dziennym.
— Nie
poddajesz się łatwo — zauważyła. — Ale nie licz na to, że jakaś z twoich
koleżanek da ci mój numer. Jestem zdecydowanie za stara dla ciebie.
Uśmiechnęli
się równocześnie. Kobieta zdawała sobie sprawę z tego, że barman wcale jej nie
podrywał, lubiła jednak pożartować i poflirtować na bezpiecznym poziomie. Chłopak
opuścił głowę, udając zawód, po czym nalał Bourbona do szklanki i skapitulował.
Widząc to, nieznajoma sama wreszcie uchyliła rąbka tajemnicy.
— Kupiłam
dom na Mt Zion Church Road.
— To dość
daleko — stwierdził chłopak. — Czyli zatrzymujesz się tu na dłużej?
Pokiwała
głową.
— Jestem Ben.
Ben McKittrick — przedstawił się.
— Agrona
Rhiannon.
— Miło cię
poznać, Agrona.
Charger na
numerach rejestracyjnych z Massachusetts cieszył się niemałym zainteresowaniem.
Kilku uczniów z zachwytem podziwiało nieskazitelną sylwetkę legendarnego muscle
cara, nie zastanawiając się w zasadzie, skąd się wziął na parkingu Mystic
Grill. Skakali wokół samochodu, niczym wojujące koguty, przekrzykując się
wiedzą na temat jego właściwości technicznych i osiągów.
Gdy Argona
dostrzegła kotłowaninę wokół jej pojazdu, przewróciła ze zniecierpliwieniem oczami,
klnąc pod nosem.
— Okej chłopcy,
a teraz odsuńcie się od mojej zabawki, zanim zrobicie jej krzywdę —
zakomunikowała i przepchnęła się do drzwi. Wywołało to niemałe zaskoczenie na
twarzach zainteresowanych. Żaden z nich nie zastanawiał się nad tym wcześniej,
jednak świadomość, że właścicielką TAKIEGO auta jest kobieta, była dla nich
wręcz druzgocąca, co odzwierciedlało się w ich minach.
— To twoja
bryka? — spytał wysoki blondyn w biało czerwonej bejsbolówce.
— Nie, ale
podoba mi się i zamierzam ją ukraść — odparła ironicznie kobieta na, jej
zdaniem, irracjonalne pytanie.
— Ł… ładny
wóz — wyjąkał, bowiem poczuł się przez chwilę jak głupiec.
— Jaki
silnik? — wyrwało się innemu.
—
Siedmiolitrowy HEMI, podkręcony do pięciuset koni. Ten sam zamontowany był w
samochodach, które wygrały Daytona 500 w latach sześćdziesiątych — wyrecytowała
ze znudzeniem, po czym wsiadła i przekręciła kluczyk w stacyjce.
Silnik
zawarczał basem charakterystycznym dla legendarnego V8, ku uciesze gapiów. Choć
miała zaciętą minę, Argona w duchu uśmiechała się, przypominając sobie swoje
pierwsze spotkanie z tym samochodem. Było to dokładnie w 1970 roku, kiedy Bobby
Alison zajął dzięki niemu trzecie miejsce w Daytonie. „To były czasy…” –
westchnęła w duchu i przygazowała, podkręcając obroty. Charger zawarczał
wściekle, a chłopcy jeden po drugim odskoczyli ucieszeni, wciąż nie odrywając
wzroku od samochodu. Ruszyła z piskiem, pozostawiając za sobą jeszcze długo
słyszalny warkot silnika.
Dom na
skraju lasu, przy Mt Zion Church Road był stary, lecz zadbany. Od frontu gości
witała pomalowana białą emalią balustrada, o którą można było się wesprzeć,
wspinając po czterech drewnianych schodkach. Drzwi potraktowane błękitną farbą,
podobnie jak framugi okien i same okiennice, składały się w znacznej części z
potrójnej, wzmocnionej szyby, przez którą widać było utrzymany w starodawnym
stylu korytarz. Jego ściany obite były dębową boazerią.
Argona
odnalazła w torebce pęczek kluczy i otworzyła drzwi. W progu przymknęła oczy,
badając aurę panującą w domu. Wzięła głęboki wdech, jakby rozważając jeszcze,
czy dobrze robi. Czy mogła ufać wampirzycy? W barze przekonała się, że pod
pewnymi względami nie została oszukana, był to jednak wierzchołek góry lodowej.
To, że Katherine naprawdę miała swojego sobowtóra, pociągało za sobą niemałe
konsekwencje i rozpoczynało lawinę niebezpiecznych następstw. Skąd mogła mieć
pewność, że w kwestii tychże Isobel mówiła prawdę?
Isobel
wiedziała, co robi. Była mistrzynią researchu, to dzięki swojemu uporowi i
dociekliwości stała się tym, kim obecnie była. Dążyła do celu po trupach,
dosłownie i w przenośni. Mogła powiedzieć czarownicy tyle prawdy, ile uznała za
niezbędne do zdobycia jej zaufania. Reszta i tak potoczyłaby się po jej myśli.
Argona nie
zamierzała się jednak poddać, gdyby okazało się, że wampirzyca skłamała. Miała
swój plan awaryjny. Miała ich kilka. A za każde oszustwo miała zostać
wymierzona należyta kara.
Krótka
drzemka na sofie w nowym salonie sprawiła, że czarownica odzyskała siły po
podróży. Włączyła telewizor i stojącą nieopodal stylową lampę, która
przypominała nagą kobietę owiniętą bluszczem, trzymającą rozświetloną misę. Poszła
do graniczącej z salonem kuchni, oddzielonej dwoma masywnymi filarami, by zaparzyć sobie herbatę. Mieszankę ziół
własnego autorstwa zalała wrzątkiem, z
niepokojem wyglądając przez okno na poczerniałe niebo i ciężkie chmury, targane
przez porywisty wiatr, który wyginał czubki drzew. Zanosiło się na burzę.
Choć burza
była niezwykle energetycznym zjawiskiem, nierzadko niosła też zgubę. Wkrótce
rozpętała się ulewa, a obraz w telewizorze zaśnieżył. Argona pokręciła z
niedowierzaniem głową. Odwykła od mieszkania na wioskach, o których bogowie
zapomnieli. W metropoliach takie anomalia się nie zdarzały, pogoda nie wpływała
na zasięg radia i innych mediów.
To była
zwyczajna burza, jednak na rzadko uczęszczanych szosach można było w taką
pogodę utknąć nawet i na całą noc. Taki pech spotkał Judy Milies, która wracała
późnym wieczorem od przyjaciółki z Fork Union. Wycieraczki ledwo nadążały
zbierać gromadzące się krople deszczu z przedniej szyby Range Rovera, mimo to
Judy pędziła, nie oszczędzając samochodu. Chciała jak najszybciej dostać się do
suchego i ciepłego domu, wtulić w ramiona męża i opowiedzieć o całym dniu. Pech
chciał, że błyskawica, która właśnie przecięła niebo, trafiła w stojące tuż
przy drodze drzewo. Zwaliło się z hukiem na ziemię i zagrodziło przejazd.
Judy
nacisnęła gwałtownie pedał hamulca, tracąc panowanie nad kierownicą. Auto
obróciło się wokół własnej osi i zatrzymało półtorej metra od olbrzymiego pnia,
leżącego w poprzek jezdni. Kobieta odetchnęła z ulgą.
Gdy się
uspokoiła, szybko złapała telefon i zadzwoniła po pomoc drogową, z nadzieją że
zdążą dotrzeć do niej przed świtem i nie będzie musiała spędzić nocy na tym
przeklętym pustkowiu. Całe szczęście, że miała ostatnią kreskę zasięgu i
zdołała zaalarmować odpowiednie służby.
Z nerwów
zaschło jej w gardle. Przewijała z nudów stare wiadomości z przyjaciółmi, nie
mając najmniejszej ochoty na wyjście z wozu. Po wymienieniu kilkunastu smsów z
mężem i otrzymaniu odpowiedzi o tym, że pomoc już wyjechała – miała szczęście,
że była niedaleko ich bazy – wysiadła z auta i szybko pobiegła do bagażnika, by
wśród zakupów odszukać butelkę wody sodowej. Skryta pod uniesioną klapą, wypiła
pół małej butelki, po czym odetchnęła.
— Też jestem
spragniony. — Usłyszała za plecami. Z jej piersi wydobył się przeraźliwy krzyk,
który wzmógł się, gdy odwróciwszy się, zobaczyła stojącego tuż za nią
mężczyznę. Przez tę przeklętą burzę nawet nie słyszała, jak przyszedł.
— Ale mnie
przestraszyłeś, człowieku — zaczęła nerwowo mówić. Zawsze to robiła, gdy się
stresowała. — Nie słyszałam nawet, jak przyszedłeś. Co tu robisz w taką pogodę,
zepsuł ci się samochód? Nigdzie go nie widzę. Mam nadzieję, że nie wylądował w
pobliskim rowie. Ja omal tego nie zrobiłam przez to przeklęte drzewo. Szlag by
to, trzeba mieć pecha…
— Przestań
gadać — wysyczał, choć na jego twarzy widniał promienny uśmiech, co dodatkowo
zbiło Judy z pantałyku. Kiedy już otwierała usta, by ponownie wylać z siebie
potok słów, mężczyzna przywarł do jej szyi i wgryzł się w tętnicę.
Popłynęła
krew. Mnóstwo krwi. Wampir łapczywie ssał, sprawiając jej nieopisany ból. W
pewnym momencie upuścił wiotkie ciało na ziemię.
— Mówiłem
żebyś przestała gadać — westchnął.
Już miał wracać,
kiedy usłyszał w oddali nadjeżdżającą ciężarówkę.
— Wezwałaś
drugie danie, skarbie — zwrócił się do martwej Judy. Wepchnął jej ciało pod
samochód i oparł się o Range Rovera w oczekiwaniu na pomoc drogową. Im bliżej
byli, tym wyraźniejszy był ich puls. Było ich dwoje. Dwoje silnych, zdrowych
mężczyzn. Uśmiechnął się pod nosem, czekała go prawdziwa uczta.
Ku jego
zaskoczeniu, w lesie pojawił się jeszcze jeden człowiek. Cóż to, u diabła, była
za noc? Cóż za miejsce? Środek lasu, średnio uczęszczana szosa, późny wieczór. Nie
był pewien, czy potrzebuje aż czworga ludzi na kolację, no ale przecież nie
mógł im odmówić.
Kobieta w lesie
była zdecydowanie bliżej, dlatego postanowił iść w jej stronę, nim pomoc dotrze
na miejsce.
Ona
tymczasem również go wyczuła, choć nie mógł tego wiedzieć. Jej serce biło
szybko, lecz nie ze strachu, a zdenerwowania. Była wściekła. Jej nogi i dłonie
drżały, a skóra jakby płonęła.
Dzieliło ich
kilkanaście metrów, choć w ciemnym lesie ledwo widzieli swoje sylwetki. Słysząc
jej wrzącą krew, rzucił się pędem, jednak w połowie drogi coś go powstrzymało.
Przeraźliwy pisk rozbrzmiał w jego głowie, powodując realny ból. Złożył go na
kolana. Wampir czuł, jak serce szybko pompowało krew. Wrzała, jakby chciała
wydostać się z jego ciała. Uciskała na każdą żyłę. Miał wrażenie, że zaraz
eksploduje. Nie mógł nic zrobić, był sparaliżowany.
Kiedy
myślał, że jest już na skraju wytrzymania, że skona, pisk ucichł. Opadł
bezwładnie na mokrą trawę, ciężko oddychając.
„Tym razem
ci daruję”. – Usłyszał w głowie kobiecy głos. Nie miał złudzeń, że należał do
jego niedoszłej ofiary.
„Przeklęte
wiedźmy” – pomyślał, powoli odpływając w niebyt. Przed oczami miał zaskoczoną twarz
Eleny, która po chwili promienieje i uśmiecha się. Potem nastąpiła ciemność.
Hej!
OdpowiedzUsuńPostaram się coś napisać w miarę szybko zanim wyjadę. Głupio trochę, ale zacznę od końca. Może to trochę zabrzmi sadystycznie, ale fajnie w końcu widzieć, że wampir to nie jest jakiś pro koks i jednak może znaleźć się ktoś, kto będzie miał nad nim przewagę. Oglądałam jakieś seriale o wampirach zanim stały się takie popularne i dotychczas były troszku za silne, dlatego "cieszy" mnie fakt, że chociaż tutaj tak nie jest. Kto wie może rzeczywiście powinnam sięgnąć po Pamiętniki? W każdym razie zastanawiam mnie ta wiedźma. Co ona robiła w lesie zupełnie sama? Zbierała grzybki na mikstury? Podejrzewam, że wampirem był jeden z tych braci, skoro wspominał o Elenie.
Co do Argony to przez ten gif skojarzyła mi się z Bellatrix w przebraniu. XD Nie wiem czemu, niby niepodobna, ale moja wyobraźnia lubi płatać mi figle. Nie znam się na samochodach, więc kompletnie nie wiem, co jest takiego w jej aucie, ale podejrzewam, że jest bardzo drogocenne, skoro brało udział w jakichś zawodach i do tego dzieciaki tak nad nim skakały. Mimo wszystko bardzo tajemnicza ta osóbka, lubię takich bohaterów, ale na dłuższą metę mogę być denerwujący. Mam nadzieję, że w przyszłości wyjawisz, jakie powiązanie ma sobowtór z tym, czego szuka Agrona (tak samo mam szczerą nadzieję, że kiedyś nauczę się tego imienia).
To tyle i czekam na dalszą część. :)
Pozdrawiam cieplutko!
Ja też byłam dość zaskoczona i spodobał mi się motyw wiedźm, które mają pewną magiczną przewagę nad wampirami. Zawsze coś innego. ;)
UsuńAgrona jest jak kot. Chadza własnymi ścieżkami, robi swoje, grając przy tym potulną i słodką, którą - wydaje ci się - możesz pogłaskać kiedy chcesz. Tak naprawdę żyjesz pod jej dyktando. :P
Powiem krótko: stary charger to jeden z najpiękniejszych i najpopularniejszych amerykańskich muscle carów. Ale rzeczywiście trzeba choć odrobinę lubić motoryzację, by to wiedzieć i czuć. ;)
Ja mam zazwyczaj tak, że główni bohaterowie są tajemniczy jedynie przez kilka rozdziałów, kiedy wprowadzam czytelnika w klimat, a potem powoli odsłaniam karty, no bo właśnie ileż można. Mam zatem nadzieję, że się nie zdenerwujesz:)
Dziękuję Ci pięknie za to, że znalazłaś i poświęciłaś dla mnie chwilkę. :) To bardzo motywujące!
Pozdrawiam ciepło!
No no nieźle się zapowiada. Brakuje mi troche opisów. Wole jak jest ich więcej, ale do niczego nie zmuszam :* Super rozdział i będę czytać dalej to pewne. Mam nadzieje, że szybko będzie kolejna część i będzie równie ciekawa.
OdpowiedzUsuńMasz talent;* Dużo weny *.-
PS. Zapraszam do siebie na nowy rozdział:*
A wydawało mi się, że opisów jest w sam raz. ;)
UsuńWyobrażam sobie Mystic Grill, pełen zwykłych szaraków, rozmawiających o tym co w pracy i szkole i JĄ. Wchodzi do baru- ubrana w czarny kapelusz kocica z niecnymi zamiarami- po prostu chciałabym to zobaczyć na własne oczy i śmiać się z tych ciekawskich. Rozdział pierwszy, a już w nim tyle się dzieje. Niby nic, a jednak dużo! Po pierwsze imię bohaterki jest bardzo oryginalne i dobrze brzmi, pasuje do tajemniczej osobowości. Po drugie opis tego, co się dzieje dookoła przychodzi ci z taką łatwością, że aż miło się czyta o panującej burzy. No i w końcu starcie wampira i czarownicy. Cieszę się, że kobieta wygrała, bo ile można czytać o mordujących z uśmiechem na ustach kolesiach? Rzecz jasna lubię ich, kibicuję, ale w tym przypadku staję po stronie wiedźmy.
OdpowiedzUsuńNo dobrze, czekam na więcej, z utęsknieniem !
Dora,
morderous-family.blogspot.com
Kolejny Twój komentarz, który sprawia, że aż się rumienię. Bardzo mi miło,dziękuję. :)
UsuńMam nadzieję, że Agrona jeszcze nie raz zaskoczy!
Przypomina mi się literatura Bukowskiego. Elementy fantastyki z tym niesamowitym klimatem. Wszystko tu jest Mystic - Argona, barman, nawet ogólnie, miejsce. I wątek z wampirami. Mam do nich urazę przez to, co oferuje komercyjny Zmierzch i tak dalej, ale Ty mi ich odczarowałaś. I za to Ci dziękuję!
OdpowiedzUsuńps. Argona to chodzący wulkan seksapilu. Tak to czuję.
http://i-wanna-drive-my-bentley.blogspot.com
Hej wpadłam tutaj dość przypadkowo, przeczytałam Prolog i ten rozdział i muszę szczerze powiedzieć, że wyczuwam ten klimat Pamiętników z pierwszych sezonów, właśnie taka atmosferę lubię jeśli chodzi o ff tego serialu. Jestem ciekawa jaki masz pomysł na to opowiadanie, przeczytałam kilka zdań w zakładkach i podobno ma się trochę różnić od kanonu, wiec jestem zaciekawiona. Postać Agrony (cóż za pomysłowe imię!) jest tajemnicza, kobieca, zdeterminowana, ale mam nadzieję, że nie zrobisz z niej typowej Mary Sue, że będzie miała jakieś słabości, czy wady.
OdpowiedzUsuńDamon na drodze - cóż za klasyka! :) Zobaczył twarz Eleny? Albo u Ciebie Elena jest czarownicą, albo pojawił się kolejny sobowtór? Bo wątpię, że Katherine jest czyś w rodzaju heretyka. Mam nadzieję, że w dalszych rozdziałach trochę się wyjaśni. :)
Pozdrawiam i zapraszam na swoje opowiadanie Xx
OCZY w OGNIU
Prawdę mówiąc jestem zaledwie na 3. sezonie, więc nie wiem jaki klimat jest później. ;)
UsuńAgrona Rhiannon to imię i nazwisko ze starego celtyckiego. Oznacza rzeź, ubój, walkę, symbol bogini wojny i śmierci; wielką królową. Mam nadzieję, że nie wyjdzie mi z niej twór nawet podobny do Mary Sue, nawet jeśli przez pierwsze rozdziały będzie takie wrażenie sprawiać. :)
Damon Elenę zobaczył oczami wyobraźni. Ponieważ ją kocha, przed utratą przytomności była ostatnią rzeczą/osobą którą ujrzał/wyobraził sobie. Chyba źle to ujęłam. ;)
Dziękuję za komentarz, do Ciebie na pewno zajrzę ponownie!
Ja w ogóle nigdy nie wiedziałam o co chodzi z tym jej sobowtórem, Katherine czy jakoś tak. Nie kumam o co biega, ale pewnie jeszcze zakumam. I uświadomiłam sobie, że nie lubię tej Niny (ta aktorka ma tak na imię, prawda? Bo nazwisko też niby wiem, ale nie jestem pewna czy dobrze, a nie chce mi się już sprawdzać, za późno jest), jest jakaś dziwna z twarzy... Nieważne. Nie powinnam Ci pisać tego komentarza ontej godzinie, już nie myślę i robię błędy.
OdpowiedzUsuńOgólnie jest fajne. Taki początek, spodziewałam się spokojnego wprowadzenia, a tu bardzo miła niespodzianka, bo akcja już jakaś jest. Nie wiem czemu, ale teraz napiszę Ci o najgłupszej rzeczy o jakiej mogłabym napisać - tam, przed muzyką, jest takie zdanie o ziołach (skopiowałabym, ale mój telefon prostestuje, nie wiem czemu)... Nie, przed tym, zdanie przed tym jak idzie do kuchni zrobić herbaty, to tam przed ,,by" jest za duży odstęp. Dwa razy spację chyba zrobiłaś. Tak widać u mnie.
Boże, czemu ja to napisałam?
Podoba mi się ta końcowa scena, choć nie wiem dokładnie, który to z tych braci (o ile to w ogóle któryś z nich). Trochę zrobiło mi się żal Judy, to trochę smutne, że... Mamy północ, a ja jestem Ci gotowa napisać jak bardzo źle mi z tego powodu, że wampiry zabijają ludzi. Nigdy więcej nie napiszę Ci komentarza w nocy. Nigdy.
Czekam na więcej akcji, bo może być ciekawie (będzie) i czekam na to aż zacznę rozumieć. W ogóle to masz plusy za zrobienie fajnej głównej bohaterki i za gif z Heleną. Resztę moich myśli rozwinę w następnym komentarzu, bo ten od początku skazany był na porażkę.
Strzałeczka.
PS czytam komentarze i widzę, że to Damon, ok, i tak nie będę zmieniać w komentarzu, bo znając życie usunę go. Mhm. Witek mistrz pisania na telefonie.
Nina Dobrev. Dziwna jest, też mam co do niej mieszane uczucia, jej gra aktorska jako Elena pozostawia wiele do życzenia, ogółem zrobili z niej drugą Bellę. Jako Katherine idzie jej troszkę lepiej. Tyle co ja wiem o sobowtórach, to że były potrzebne do rytuału, by zdjąć klątwę. I że raz na jakiś czas pojawiał się na przestrzeni wieków taki sobowtór.
UsuńCo do spacji - rzeczywiście, to może być spacja, ewentualnie justowanie coś mi tam spsuło. :P
Jeśli czegoś wybitnie nie rozumiesz i wydaje Ci się, że na danym etapie powinnaś - pytaj, bo może coś rzeczywiście przedstawiłam niezrozumiale.
Dziękuję za komentarz, jesteś mistrzem pisania na telefonie: ja nie potrafię używać polskich znaków i przecinków, w ogóle nienawidzę na nim pisać, a niby to smartfon, srajfon.
Pozdrawiam ciepło!
Czy powinnam kojarzyć Mystic Falls? Bo brzmi jakoś znajomo, ale jednak nie mogę tego połączyć z niczym konkretnym. Jak na razie rozumiem, że jest to takie sielskie południowoamerykańskie miasteczko, gdzie każdy się zna, a co za tym idzie wszyscy zaraz widzą twoje brudy i nic się nie ukryje :3 panuje też tam pewnie "sąsiedzka sprawiedliwość", a to wiedźmom dobrze nie wróży... Ale! Wybiegam w przyszłość.
OdpowiedzUsuńBen póki co zrobił na mnie dobre wrażenie. A chociaż gify kojarzą mi się ze sticte romansowymi opowiadaniami to czy ja tam widzę panią Helenę? ;>
Trochę nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, alem myślę, że się dowiem w odpowiednim czasie. A Elena to tak jak z Pamiętników Wampirów, czy tylko inspirowane? No cóż, lubię czytać opowiadania i książki bez wczytywania się w opisy, bo wtedy historia jest bardziej zaskakująca, więc przyznaję się bez bicia, że nie eksplorowałam Twojego bloga. Może czas na to haha :)
Na razie żegnam się i do napisania pod kolejnym rozdziałem, bo mam trochę do nadrobienia.
No ja zazwyczaj właśnie przeglądam zakładki w poszukiwaniu opisu. ;) Witchmark to trochę FF do Pamiętników Wampirów, ale w zasadzie tylko na tym bazuję; pożyczyłam kilka postaci i urokliwe Mystic Falls, korelacje między nimi staram się wyjaśniać w swoich opisach, także znajomość kanonu, wydaje mi się, jest zbędna.
UsuńCo do Heleny - tak mi się wydaje. :D
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Skończyłam pracę i postanowiłam jeszcze przed snem do ciebie zajrzeć, chociaż na jeden, góra dwa rozdziały :)
OdpowiedzUsuńOjjj sporo się dzieje!
Argona czy Agrona? Jak jest poprawnie? Bo w rozdziale padły dwie wersje :) W każdym razie wiedźma wywołała niemałe poruszenie w Mystic Grill. Podobały mi się te wstawki o samochodzie, widać, że się przygotowałaś w tym temacie. Fajnie dzięki temu opowiadanie staje się realne.
Końcówka krwawa, a jakże, w końcu wampiry tu występują więc nie mogło być inaczej. Mam sporo pytań i niejasności, ale pewnie z biegiem akcji wszystko się wyjasni. Pozdrawiam i muszę pogratulować szablonu, super pasuje do klimatu całej historii
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Agrona, a jeśli gdzieś jest inaczej, to literówka. :) Motoryzacja to moja pasja, stąd większość informacji gdzieś tam w głowie było, ale cieszę się, że zwróciłaś uwagę na ten szczególik.
UsuńDziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam. :)
Mój błąd, najpierw czyta się o bohaterach, a potem opowiadanie, eh, sama rozpaczam nad swoją głupotą.
OdpowiedzUsuńTa wiedźma...kocham ją, serio. Wywróci to miasteczko do góry nogami ;)
Lecę dalej.